sobota, 3 kwietnia 2010

O muzyce i planach

Zauważyłem, że od pewnego czasu nie potrafię słuchać w samochodzie innej muzyki niż klasycznej. Albo radio – szczególnie upodobałem sobie program pierwszy, albo moje płyty z Rachmaninowem, Mandelssohnem, Beethovenem czy Mahlerem. Ostatnio polubiłem Dworzaka. Uwielbiam koncert skrzypcowy Mendelssohna w wykonaniu Agaty Szymczewskiej. Lubię Preludia Chopina w wykonaniu Kevina Kennera. Wybieram koncerty Rachmaninowa w wykonaniu Askenazego, lubię je bardziej niż w wykonaniu Zimermana. Z jednej strony szukam konkretnych wykonawców, tak jak ostatnio Lang Langa czy Anderszewskiego. Z drugiej strony porównuję wykonania operowe z konkretnymi wykonawcami. La Boheme słuchałem w wykonaniu Netrebko i Villazona oraz Pavarottiego i Freni. Zachwycam się niezwykle prostą i przekonywującą inscenizacją Traviaty w wykonaniu Anny Netrebko i Rolando Villazona. A teraz czekam na Traviatę w inscenizacji Mariusza Trelińskiego w Teatrze Wielkim.

Ostatnio wysłuchałem w TVP Kultura koncertu z Wiednia Symfonii Patetycznej Czajkowskiego. To taka alternatywa w Wielkim Tygodniu do Requiem Mozarta, którego słuchałem dwa lata temu na Festiwalu Ludwiga Beethovena w Filharmonii Narodowej. Wiosną słucham koncertu Karłowicza w wykonaniu Konstantego Kulki. Jest też piękne wykonanie tego samego koncertu przez Agatę Szymczewską, którą słuchałem niedawno w Warszawskiej Filharmonii. Jak tylko mam okazję to oglądam spektakle operowe w Berlinie w Staatsoper. Lubię ten teatr z trzech powodów. Sprawia wrażenie bardzo kameralnego, ma znakomitą akustykę i świetną publiczność. To zupełnie inny teatr niż nasz Teatr Wielki. Pamiętam z Berlina Toscę, Madame Butterfly, Wolnego Strzeleca. Każde z tych wykonań robiło na mnie wrażenie. Lubię też Operę w części zachodniej Berlina - choć budynek nie zachwyca. Tam miałem okazję obejrzeć m.in. znakomity balet Bejarta. Kiedy przez miesiąc byłem w połowie lat 90-tych w Mińsku, to niemal codziennie chodziłem do tamtejszej opery. To był inny świat, zupełnie nie pasował do tego, jaki był na zewnątrz. Pamiętam przede wszystkim przepiękne balety, szczególnie Jezioro Łabędzie. Kilka lat później balet ten obejrzałem w Staatsoper w Berlinie.

A teraz kilka postanowień: Metropolitan Opera w Nowym Jorku to mój cel na kolejne lata. A potem jeszcze La Scala i The Royal Opera w Covent Graden oraz Opera w Wiedniu. Zrobię wszystko, aby tam być w ciągu roku. A na następny Festiwal Ludwiga van Beethovena będę miał bilety na wszystkie koncerty. Obiecuję to sobie!