piątek, 8 sierpnia 2014

O najpiękniejszym zawodzie

Wzruszył mnie wczorajszy wpis na mojej osi czasu na Facebooku. Były już uczeń podzielił się swoim krótkim wspomnieniem ze szkolnych czasów. Od ponad 20 lat nie mam z nimi żadnego  kontaktu. Za to przypominają się od czasu do czasu na stronach Facebooka. Wcześniej robili to na portalu Nasza Klasa. To nie był pierwszy tego typu wpis, ale jak każdy bardzo ważny i niezwykle potrzebny, bo potwierdzający sens naszej pracy. To miłe, że wielu z nich przyznaje się do swoich nauczycieli. Robią to po wielu latach. Dowód, że nadal o nas pamiętają. Dzięki takim wpisom zrozumiałem coś dla mnie istotnego - najlepsze, co mogło mnie w życiu spotkać, to praca w szkole, przy tablicy, z uczniami.



Odnalazłem jeszcze jeden miły memu sercu prezent - książkę od pierwszych moich uczniów z dedykacją: "Wspaniałemu pedagogowi, nauczycielowi i mistrzowi, który pokazał nam co dobre i złe, oddzielił światło od ciemności. Zawsze pamiętający uczniowie." Dla mnie tym bardziej cenne, bo dostałem ją po kilku latach ukończenia przez nich szkoły.


W książce był inny, dużo późniejszy już list od uczniów liceum z "rozkazem", aby spędzać w szkole więcej czasu, bo "życie bez Pana jest jak gitara bez strun lub perkusja bez naciągów". To był trudny dla mnie okres. Dużo jeździłem, szkoliłem się i jednocześnie prowadziłem dwie szkoły. Jedną w Człuchowie, drugą w Słupsku. Wówczas nie wiedziałem, że obecność w szkole i bieżący kontakt z uczniami ma dla nich znaczenie. Uświadomili mi to swoją petycją. Wybaczam im liczne błędy. Świadczą, że list pisali naprawdę sami.



Życzenie tamto spełniłem. Porzuciłem Słupsk, zostałem już tylko w szkole w Człuchowie. Ale był to mój ostatni rok pracy. Wyjechałem do Warszawy. Spędziłem w niej ponad dziesięć lat. To był dla mnie bardzo ważny czas. Wróciłem do szkoły w 2009, ale już do Słupska, aby zrealizować mój nowy projekt Collegium FuturumPoczułem, że naprawdę robię sensowne rzeczy, które sprawiają nie tylko satysfakcję, ale i ogromną radość. Pamiętam, jak będąc w Toronto, uczniowie przesłali mi fantastyczne zdjęcia z happeningu. Na jednym z nich wszyscy ustawieni w grupie trzymali duży transparent z napisem: "We like CF" z podpisem "miła niespodzianka dla Pana Dyrektora - uczniowie". Zdjęcia zamieścili na profilu facebookowym szkoły. Cieszyłem się, że utożsamiają się z realizowanym drugi rok projektem. To był kolejny dla mnie ważny moment.



Dziś jeszcze bardziej zrozumiałem, że zawód nauczyciela jest jednym z najpiękniejszych i niezwykłych - bo dotyka przyszłości. Nasi byli uczniowie są tego dowodem. Zmieniają świat. Mamy w tym swój udział. Warto o tym pamiętać, czy to co mówimy do nich codziennie, jest po pierwsze prawdziwe, po drugie potrzebne i wreszcie, czy płynie z naszego serca służąc w budowaniu lepszych relacji i świata kierującego się wartościami wzbudzającymi szacunek? Nie ukrywam, takie momenty wzruszają, cieszą i potwierdzają sens naszej pracy. Przyznaję i nie wstydzę się tego - są dla mnie ważne. Myślę, że dla każdego nauczyciela. Przekonujemy się wówczas, że to, co robimy, jest właśnie tym, co powinniśmy robić! Dziękuję tym wszystkim, którzy mi o tym przypominają!

A to zainspirowany listami, które dostałem od uczniów na portalu Nasza Klasa, wpis na moim blogu z czerwca 2008 roku

sobota, 18 stycznia 2014

O początku, który może być zawsze

W zimowe przedpołudnie mała dziewczynka zapytała napotkanego na spacerze starszego pana, który wydał się jej czymś zmartwiony. Nieśmiało podeszła do niego i rozpoczęła rozmowę.*

Co się stało, że Pan płacze?
Płaczę nad dziecięcymi marzeniami, które uleciały z biegiem lat, godnością, którą zabiły moje porażki, nad niewykorzystanymi zdolnościami, które przehandlowałem za bezpieczną egzystencję, nad utratą własnej tożsamości, zadeptanej przez tłum. Płaczę nad zmarnowanym talentem, któremu się sprzeniewierzyłem.
Dlaczego?
Kiedy byłem mały, miałem marzenia. Lubiłem położyć się na łące układając sobie z trawy poduszkę. Mówiłem sobie, że w przyszłości świat będzie należała do mnie, że będę mądrością dorównywał Salomonowi, a nawet go przewyższę. Będę władcą, zdobędę wszystko, o czym pragnę i będę tym, kim tylko zechcę.
A co się stało z pana marzeniami?
Patrzę na siebie ze wstydem i coraz częściej odwracam się z przerażeniem od swego odbicia w lustrze. I zastanawiam się, gdzie podziały się moje marzenia i kto skradł mi te wszystkie dobra?
Czy poznał pan tę tajemnicę?
Nie, nie mogę pamiętać. Upływające lata zniszczyły te wspomnienia, albowiem napełniły mój umysł lękiem, zwątpieniem, troskami, wyrzutami sumienia i nienawiścią. Tam, gdzie zamieszkują te bestie, nie ma miejsca na radosne wspomnienia.
Proszę więcej nie płakać. Dziś jestem po to, aby panu pomóc. Ta chwila jest jak linia dzieląca życie. Wszystko, co działo się przed nią, to jakby przedłużenie okresu, który pan przespał. Przeszłość umarła. Dzisiaj jest początek nowego życia.
Czuję się, jakbym był w jaskini zatracenia. Czy możliwe jest, aby rozpocząć nowe życie?
Proszę sobie wyobrazić, że dzisiaj są pana narodziny. To nowa data. Poprzednie życie było tylko jak próba przed spektaklem w teatrze. Tym razem kurtyna jest podniesiona, a na widowni publiczność patrzy i czeka, by zasypać pana oklaskami. Tym razem na pewno pan nie zawiedzie ani siebie, ani ich.
Mężczyzna uśmiechnął się i pomyślał, że ta mała dziewczynka to anioł w przebraniu. Poczuł w sercu radość. Dziewczynka wzięła za ręce starszego pana, spojrzała w jego oczy i powiedziała szeptem:
Wyfrunie pan niby motyl z poczwarki, tak wysoko, jak tylko pan zapragnie i ani osy, ani ważki, ani modliszki rodzaju ludzkiego nie przeszkodzą w pana misji, ani w poszukiwaniach prawdziwych bogactw życia. Jest pan największym cudem. Największym cudem świata.

Starszy pan zapłakał.
* * *

* Do napisania tej historii zainspirował mnie List od Pan Boga zamieszczone w książce Og Mandino Największy cud świata. Wydawnictwo Meriutm 1995