Mam chwile zwątpienia, rezygnacji i wątpliwości, czy słusznie porywam się na stworzenie czegoś zupełnie nowego w polskiej edukacji. Zastanawiam się, czy jestem w stanie zmienić dotychczasowe stereotypowe myślenie o szkole.
Przeraża mnie, kiedy słyszę odpowiedź pani minister na zarzut świeżo upieczonej maturzystki, że szkoła nadal przypomina skansen, w którym nie przygotowuje się do wyzwań współczesnego świata. Pani minister swoją reakcją utwierdza w środowisku oświatowym przekonanie, że szkoła to nic innego, jak miejsce przygotowywania uczniów do zdawania egzaminów. Nie uwierzyłbym, gdybym nie usłyszał z jej ust następującej odpowiedzi: „o co tyle hałasu, przecież dostała się Pani na studia, czyżby szkoła nie przygotowała Pani do dalszego etapu kształcenia?”. Nie sądzę, aby to był główny cel edukacji. To nie może być jedyny powód uczęszczania do dzisiejszej szkoły. Kiedy ponad dziesięć lat temu zgłosił się do mnie jeden z dyrektorów warszawskiej szkoły z prośbą o pomoc i program naprawczy, odpowiedziałem, że
nie interesuje mnie poprawianie, ale stworzenie czegoś zupełnie nowego. W ten sposób powstała pierwsza (naprawdę, pierwsza w Polsce!) szkoła online. Wówczas pojawiły się pierwsze elektroniczne banki, sklepy, księgarnie. Pomyślałem sobie, że czas na stworzenie e-szkoły. Udało się! Do szkoły zapisywali się nie tylko Polacy, ale osoby, z Wielkiej Brytanii, Włoch, Niemiec, choć tworzyłem szkołę z myślą o mieszkańcach Ursynowa. Budowa podstaw dla gospodarki rynkowej sprawiły, że czas pracy dla wielu był coraz bardziej nieprzewidywalny, elastyczny. Należało więc pomóc tym, którzy z tego powodu nie mogli regularnie uczęszczać na zajęcia. Warto więc było zaproponować naukę w dowolnie wybranym przez uczniów czasie, miejscu. I tak powstała pierwsza w Polsce szkoła on-line, która z zainteresowaniem obserwowana była przez media i ówczesne ministerstwo.
Dziś kiedy nachodzi mnie zwątpienie, potrzebuję przywoływać sobie momenty, które dowodzą, że coś co jest niemożliwe może stać się realne. Wówczas sięgam do swoich zasobów. Szukam siły, która pozwoli mi uwierzyć w sens tego co robię, do czego dążę. Czytam
zapis czata, w którym uczestniczyłem na portalu Wirtualnej Polski. Czytam
artykuły w Gazecie Wyborczej, które opisywały projekt szkoły online. Pomaga, bo zaczynam na nowo angażować się w tworzenie kolejnego unikatowego projektu. Choć jak pokazują doświadczenia, nie jest to zupełnie nowe podejście. Tym różni się mój projekt od dotychczasowych, że dotychczasowe dotyczą tylko zajęć dodatkowych, są uzupełnieniem dla obowiązującej dydaktyki, są skierowane do wybranych uczniów i nauczycieli. Mój jest podejściem systemowym realizowanym w szkole jako podstawowa jej oferta. Sam tego jednak nie zrobię.
Potrzebuję wsparcia nauczycieli, rodziców i środowiska. Od tego zależeć będzie sukces projektu szkoły Collegium Futurum. Nie mogę narzekać na brak pomocy. Wiele osób podzielając moją wizję chętnie angażuje się w projekt. Iwona Majewska – Opiełka, Bartosz Kramek, Maciej Winiarek, czy Józef Gill – prezes Samodzielnego Koła Terenowego STO. To dzięki ich wsparciu, pomocy znajduję w sobie siłę w budowaniu
Collegium Futurum.