Wracając wczoraj samochodem do domu słuchałem wywiadu z Lang Langiem. Opowiadał o swoim stosunku do muzyki Chopina. Fascynowała go jego przyjaźń do George Sand. Opowiadał o swoich wykonaniach i projektach związanych z Rokiem Chopina, o fundacji, którą założył przed kilkoma laty. Mówił o planowanych w tym roku koncertach i swoim stosunku do konkursów pianistycznych. Pianista przyznał, że koncert f-moll jest jego ulubionym koncertem. A mistrzem w interpretacji Chopina jest Artur Rubinstein. To była interesująca rozmowa z dojrzałym artystą.
Dwójka transmitowała również inauguracyjny koncert. Komentarz potwierdził moją opinię. Dziennikarz zachwycał się koncertem sugerując, że Lang Lang grał tak, jakby był przy nim Chopin i dyktował mu każdą nutę. Twierdził, że za każdym razem gra swoje koncerty inaczej. Gra tak, jakby nie chciał powtarzać tych samych zdań szukając nowych sensów i znaczeń. Kiedy słuchałem ponownie koncertu f-moll mogłem raz jeszcze doświadczyć niezwykłej emocji. Miałem za sobą już piątą godzinę jazdy i do celu została mi jeszcze godzina. Spędziłem ją w doborowym towarzystwie Lang Langa.
Jak naprawdę korzystamy z technologii?
5 dni temu