sobota, 28 lipca 2012

O spotkaniu

Byłem na 500 urodzinach Madonny Sykstyńskiej w Dreźnie. To wyjątkowe dzieło Rafaela ma już pięć wieków. A wszystko odbywa się pod hasłem "Najpiękniejsza kobieta świata kończy pięćset lat". Nadal zadziwia i wywołuje nie tylko emocje, ale przede wszystkim inspiruje wielu artystów. Dowód: ekspozycji towarzyszy pokaz popkulturowych produktów z motywem Madonny, a w szczególności słynnymi aniołkami, które domykają na dole dzieło Rafaela. Na ten czas obraz przeniesiono do specjalnej sali, która w zamyśle ma tworzyć atmosferę kaplicy. Dla mnie panujący tam półmrok i tłum ludzi nie sprzyjały kontemplacji. Do tego zamieszczony był zbyt nisko i nie oddawał motywu wzniesienia się ponad ziemią. Zamysł autorów był prosty. W dniu swoich urodzin Madonna ma zejść na ziemię wprost przed nasze oczy.




Po południu byłem w kościele ewangelickim Kreuzkirche na wyjątkowym koncercie organowym. Ogromne organy sprawiały wrażenie zawieszonych pod sklepieniem. Muzyka Bacha przyciągnęła kilka tysięcy turystów. Brzmiała w tym kościele wyjątkowo pięknie. Wszystko zrobiło na mnie niezwykłe wrażenie. Późnym wieczorem w barokowej i z pietyzmem odbudowanej kilka lat temu Frauenkirche odbył się koncert symfoniczny. Był Mozart i Strawiński, a solistką japońska skrzypaczka. W czasie przerwy wielu z nas wyszło na zewnątrz i tym sanym stanęło przed wyborem. Na Rynku odbywał się bowiem występ śpiewaków operowych z Poznania. Nie rozpoznałbym, że są z Polski, gdyby nie zaśpiewana po polsku i nagrodzona oklaskami Ave Maria. Zauważyłem, że wielu zastanawiało się: zostać na Rynku i słuchać wyjątkowych śpiewaków, czy wrócić na koncert Mozarta. To niesamowite, że musieli w tym samym czasie konkurować ze sobą muzycy węgierskiej orkiestry i śpiewacy z Poznania. Nie pomogły kilkakrotne dzwonki przywołujące nas do powrotu na widownię. W ostateczności za sprawą ociągającej się publiczności, druga część koncertu symfonicznego rozpoczęła się z opóźnieniem.

Wiele wydarzyło się w ciągu tych kilku dni w Dreźnie, ale spotkanie z poznańskimi śpiewakami sprawiło, że przeżyłem dodatkowe emocje. Popularne arie operowe, musicalowe songi oraz znane włoskie pieśni stworzyły na Rynku niezwykły nastrój. Mnie również się on udzielił. Duża kultura, szacunek dla słuchaczy, starannie dobrany repertuar sprawiły, że publiczność polubiła naszych śpiewaków. Po występach wielu podchodziło, gratulowało i dziękowało Polakom. Zrobiłem to samo. Zresztą spotkałem i porozmawiałem z nimi jeszcze w pociągu w powrotnej drodze do Wrocławia.

W ten sposób zainaugurowałem swoje osobiste kulturalne lato.

I jeszcze coś. Gdyby ktoś szukał, to tutaj kilka informacji o solistach z Poznania Agnieszka Sokolnicka i Wojciech Sokolnicki. I o samej Agnieszce Sokolnickiej