poniedziałek, 1 sierpnia 2011

O wakacyjnych refleksjach

Jakoś od lat nie mogę sobie zafundować takich prawdziwych wakacji. Niby mam dwa miesiące, ale zawsze znajdzie się jakiś projekt, w który można się zaangażować właśnie w wolnym czasie. Lipiec tegoroczny to szkolenia dla nauczycieli i dyrektorów. Dobry czas spotkań, rozmów, świetne efekty pracy, znakomity feedback - to prawdziwa nagroda, która bardzo cieszy. W weekend zrobiłem sobie wyjazd do Berlina. Wybrałem dobry hotel, w samym centrum zachodniej części Berlina. Na kolacje chodziłem do pobliskich restauracji i letnich ogródków. Wybierałem kuchnie włoską. Zawsze się sprawdziło. Następnie dwa tygodnie to szkoła. Czas wytchnienia, bo nie odczuwam swojej pracy jako czegoś wyjątkowo uciążliwego. Choć spędzam go w szkole przygotowując organizację nowego roku szkolnego. To jednak nie wakacje, ale zawsze praca, choć na zwolnionych obrotach. Trochę telefonów i wizyty uczniów, z którymi warto rozmawiać, bo lubię to, inspirują, otwierają na pomysły i pozwalają spojrzeć na sprawy z zupełnie innej strony. Dziś była Karolina, wcześniej Ola, a po południu wpadła Marysia, bo zgubiła legitymację. Z Karoliną rozmawiałem dziś niemal trzy godziny i w którymś momencie poprosiłem, aby wymieniła jedną, jedyną rzecz, która podoba jej się w szkole. No i dostałem cenną i miłą informację.

Byli u mnie w miniony piątek rodzice w sprawie przyjęcia dziecka do szkoły. Miałem ogromną satysfakcję po rozmowie. Chcieliby, aby Justyna kontynuowała naukę w liceum Collegium Futurum. Skończyła nasze gimnazjum i dostała się do liceum publicznego. Przekonywałem, że nie można w tej sprawie naciskać, niech córka sama podejmie decyzję. Nawet, gdyby miałoby to być dopiero we wrześniu lub za pół roku. Opowiedziałem o nowych planach i współpracy, którą rozpoczynamy od nowego roku szkolnego z British Institute. Przejmuje on od września naukę języków obcych i będzie odpowiedzialny w Collegium Futurum za edukacje językową. Wprowadzamy od drugiej klasy specjalizację i możliwość wyboru rozszerzonych zajęć z wybranych przez uczniów bloków przedmiotowych. W klasie pierwszej realizuję tzw. minimum programowe, a od drugiej mogą koncentrować się na przedmiotach, które ich interesują, które będą zdawać na maturze i które przydadzą się na studiach. Od września zatrudniam psychologa, który poprowadzi wspólnie wychowawcami zajęcia. Będzie miał dyżur i możliwość indywidualnych rozmów. Dziś, kiedy młodzi ludzie nie potrafią poradzić sobie z sobą, są rozchwiani emocjonalnie, nie są odporni na stres, warto, aby pomógł im w rozpoznawaniu tych stanów specjalista.

No i tak mijają wakacje. W sierpniu, niemal przez cały miesiąc będę szkolił w Warszawie w ramach dużego systemowego projektu 1500 osób w ośmiu grupach. Duże logistycznie przedsięwzięcie, ale firmy odpowiadające za to są naprawdę sprawne. W ubiegłym roku dały sobie radę z 8 grupami po niemal 200 osób każda. Pobyty dla grup były dłuższe niż w tym roku. Po ubiegłorocznym doświadczeniu nie powinno być więc żadnych problemów.

W ten wakacyjny i niewakacyjny czas kupiłem mnóstwo płyt CD i DVD. Słucham i oglądam to wszystko korzystając z tego, że telewizja nadaje niemal same powtórki. Poza kilkoma programami publicystycznymi w TVP 3 i filmami w Kino Polska, nie oglądam prawi nic. Ucieszyła mnie jednak wiadomość, że we wrześniu rusza czwarta część "Czasu honoru". Już nie mogę się doczekać. Szczególnie dziś myślę o bohaterach tego filmu, w 67. rocznicę wybuchu Powstania Warszawskiego. Kiedy mieszkałem w Warszawie przeżywałem ten dzień szczególnie. Widząc z każdym rokiem coraz mniejszą grupę powstańców, setki zniczy i kwiatów w różnych miejscach Warszawy byłem wzruszony. Widziałem, jak prawdziwi Warszawiacy są dumni z tego, że żyją w mieście, którego miało nigdy już nie być. W kamienicy, w której mieszkałem była kwiaciarnia, kwiaty sprzedawał prawdziwy Warszawiak. W dzień przed każdą rocznicą wybuchu Powstania przygotowywał mnóstwo wiązanek, które składał pod tablicami wiszącymi na warszawskich domach i kamienicach. To był dla niego ważny dzień. Lubiłem z nim rozmawiać, bo miał niezwykły dar opowiadania. Wiem, że zaczął chorować, muszę go odwiedzić, jak będę teraz w Warszawie. Kupowałem u niego zawsze kwiaty do domu. Stały długo, tak jak zapewniał. Solidna firma.